Każdy chciałby być Livingstone’em. Ale większość się boi. Dlatego wybiera meble kolonialne, które dają wrażenie, że jest się częścią pozornie minionego świata przygody.
Ci wspaniali mężczyźni na swoich wygodnych fotelach! Te cudowne kobiety przy swoich zdobionych garderobach. Te zgrane rodziny przy wielkich stołach! Z ich telewizorami, laptopami, iPodami i iPadami. Otoczeni sprzętem dzisiejsi mieszczanie tęsknią za czasem, kiedy życie było może mniej komfortowe, ale bardziej emocjonujące. Stawiało wyzwania, wymagało i sprawiało, że każdy dzień był inny.
Tęsknota bezpiecznie zostawiona jest jednak w sferze marzeń. W sferze rzeczywistej znacznie bezpieczniej jest zdobyć fotel, dostać się do pilota i włączyć telewizor. Marzenia z fotela sprawiają jednak, że meble kolonialne znajdują coraz więcej nabywców.
Dla siedzącego przed telewizorem pana domu lub towarzyszącej mu obok pani domu Livingstone, Stanley czy nawet nieznany im Kazimierz Nowak, który w latach trzydziestych przemierzył rowerem Afrykę są postaciami pomnikowymi. Każdy chciałby ze stoickim spokojem zapytać napotkanego w środku dżungli jedynego białego w okolic: Pan Livingstone, jak przypuszczam? Wielu chciałoby wrócić do swojej kwatery i napić się whisky w otoczeniu czarnych służących. Meble kolonialne w salonie są namiastką takiego właśnie życia.
Oczywiście także dziś każdy może podróżować. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wybrać się do Maroka i włócząc się od hostelu do hostelu poznawać ten kraj. Nie ma w zasadzie żadnych przeszkód, żeby pojechać do innych krajów uznawanych za egzotyczne na własną rękę i posmakować wyzwania. Być może inne w slumsach Nairobi czy Lagos niż w dżungli w XIX wieku, ale czy mniej wymagającego? Rzecz w tym, że ludzie, którzy kupują meble kolonialne chętnie jeżdżą do ciepłych krajów – na wycieczki zorganizowane, w czasie których prawie nie opuszczają hotelu.
Może też chcą w ten sposób dodać sobie nieco oryginalności. Pokazać znajomym, że plastik to nie oni. Że liczy się coś więcej niż wizyta w centrum handlowym. Tyle, że meble kolonialne stoją w co drugim domu polskich przedstawicieli klasy średniej. Może w co trzecim, co nie zmienia faktu, że z oryginalnością nie ma to wiele wspólnego. To oryginalność niewymagająca wysiłku – wszystko podane jest na tacy, zaprojektowane, ugrzecznione i zabezpieczone. Wybór starych mebli na własną rękę mógłby być jednak ryzykowny. A właśnie ryzyka marzący o podbojach Livingstone’a wspaniali mężczyźni w swoich wspaniałych fotelach boją się najbardziej.
O autorze
Czasem piszę, czasem czytam, hobbystycznie promuję darmowe programy. W zasadzie co tu więcej pisać?UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.