W grę grałem dosyć dawno, ale muszę tak wspaniałą produkcję zrecenzować. Dlaczego jest tak cudowna? O tym przeczytasz niżej. Od razu ostrzegam, że owa recenzja nie będzie ani trochę obiektywna…
Początek historii
Wszystko zaczyna się w samolocie. Nasz bohater popala papieroska oraz przegląda fotografie ze swojego dzieciństwa. W tle przypomina sobie słowa swoich rodziców: „Synu, jesteś wyjątkowy… Dokonasz wielkich rzeczy”. Nagle nasz samolot się rozbija i spada wprost do Atlantyku. Widzimy dramatyczną scenę walki naszego bohatera z żywiołem wody. Na szczęście udaje mu się wynurzyć i zaczerpnąć trochę powietrza. Dookoła nas widzimy palące się szczątki samolotu oraz latarnię morską. Nie ma innej opcji, więc płyniemy do niej. Po wejściu zapalają się przed nami kolejne światła, kierując nas do batyskafu. Wchodzimy do niego i zjeżdżamy wiele metrów w dół, aż naszym oczom ukazuje się wielka, podwodna metropolia-Rapture…
Fabuła, czyli małe arcydzieło
Fabuła Bioshock jest genialna. Jej sekrety odkrywamy głównie poprzez słuchanie taśm z nagraniami różnych osób z Rapture. Ma ona wiele sekretów, których zwykły gracz nie zauważy. [Jeśli nie chcesz psuć sobe zabawy to przejdź do następnego akapitu. Będą spojlery!] Naszym celem jest wydostanie się z kompleksu i przeżycie. W trakcie gry wiele się zmienia i dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy. Potem naszym celem jest znalezienie i zabicie Andrew Ryana, człowieka, który stworzył ten koszmar. W grze towarzyszy nam często zwrot: „Would you kindly?”, który oznacza tyle co „Czy mógłbyś?”. Nasz bohater jest uwarunkowany hipnotycznie, tzn. można mu wydawać dowolne polecenia, które on wykona właśnie jeśli zacznie się tym zwrotem. Atlas przez cały czas nas oszukuje i okazuje się Fontainem, który jest naszym ostatnim przeciwnikiem. Na koniec chciałbym omówić scenę, w której nasz bohater zabija Ryana. Ryan wie, że przegrał wszystko. Jego miasto jest już ruiną. Sam wydaje nam różne polecenia, a na koniec także wyrok śmiercie na siebie:”Kill, would you kindly?”(„Zabij, czy mógłbyś?”) nasz bohater go zabija. W ten sposób uświadamia nam, że Fontaine nas ciągle oszukiwał…
Welcome to Rapture
Rapture to wielkie miasto, założone przez Andrew Rayana. Miało być ono ucieczką od wszystkich spraw ówczesnego świata. Taki podwodny raj. Coś jednak poszło nie tak, coś się zepsuło, gdyż gdy trafiamy na miejsce miasto jest w rozsypce. Odzywa się do nas głos, który każe nam podnieść radio. To Atlas. Jedna z niewielu postaci niezależnych, które w Rapture spotkamy. Będzie on naszym przewodnikiem w pierwszych chwilach naszego pobytu w Rapture. Za szybą batyskafu pojawia się jakaś postać, przypominająca posturą człowieka, ale jednak bardzo się od nas różniąca. Próbuje nas zaatakować, ale nie może przedostać się do środka batyskafu. To splicer. Zmutowany pod wpływem substancji produkowanej przez podwodne żyjątka człowiek. Splicery występują w wielu odmianach. Są to nasi główni przeciwnicy w grze. Niebawem nasz bohater także wstrzykuje sobie nieznaną mu substancję, EVĘ, która powala go natychmiast na ziemię (nie jest do niej przystosowany). W tym czsie podchodzi do niego mała dziewczynka (Little Sister, Siostrzyczka) oraz wielki robot (Big Daddy, Tatusiek), który wydaje się pilnować dziewczynki. Siostrzyczki pozyskują bardzo cenną w Rapture substancję, ADAM, dzięki której ludzie mogą posiąść ogromne, nadludzkie zdolności (plazmoidy i toniki). Tatuśkowie natomiast pilnują dziewczynek. Naszym przeciwnikem lu sprzymierzeńcem będą także robociki (małe helikopterki i automatyczne działka), a także kamery. Możemy je shackować.
Broń
W grze mamy cały asortyment broni. Są to rewolwer, klucz francuski, strzelba, karabin maszynowy, miotacz ognia, miotacz chemiczny, wyrzutnia rakiet, kusza. Każda z nich ma trzy rodzaje pocisków dzięki czemu kuszą możemy zastawiać pułapki, a po włożeniu do miotacza chemicznego ciekłego azotu możemy nim zamrażać wrogów. Oprócz tego w grze występuje jeszcze jedna broń, genetyka. Po wstzyknięciu EVE nasz bohater może aplikować sobie ADAM co pozwala mu modyfikować swój kod genetyczny i wprowadzać „ulepszenia”. Są to różne plazmoidy. Na przykład: telekineza, zamrożenie, błyskawica czy też podpalenie. Możemy dzięki nim wykorzystać otoczenie np: przeciwnicy stoją na smole-podpalamy ją, a jednocześnie spalają się wszystkie splicery. Mamy też toniki, czyli moce bierne. Dają nam one różne ulepszenia np: kamuflaż.
Klimat
Bioshock ma niepowtarzalny klimat, który zasysa cię do gry i nie pozwala się od niej oderwać. Czujemy, że jesteśmy zdani tylko na siebie. Wszędzie widzimy kapitalistyczne miasto, które samoistnie popada w ruinę. Szwędające się wszędzie genofagi, które atakują nas przy każdej możliwej okazji. Możemy też ratować lub zabijać Siostrzyczki, co niesie ze sobą dwa różne zakończenia. Wtedy dopiero widzimy konsekwencje naszych czynów. Cała gra zapiera dech w piersiach, a żeby naprawdę poczuć ten klimat, trzeba zagrać. Zakończenie jest cudowne. Zwykle odbieram gry jako porcję rozrywki. W wypadku Bioshocka jest inaczej. Do gry od pierwszej minuty podeszłem emocjonalnie, zżyłem się z bohaterem. Dla mnie Bioshock to dużo więcej niż gra. Wielka przygoda, którą będę pamiętać zawsze. Dlatego ta ocena nie jest obiektywna.
Dreszczyk
Gra czasami potrafi przestraszyć jak dobrze zrobiony horror. Mnie porządnie wystraszyły dwa momenty. w pierwszym szedłem po leżącą za stolikiem amunicję. Na stole leżała trumna. Spokojnie podszedłem, a z trumny wyskoczył splicer. W drugim momencie przeszedłem spokojnie korytarzem, na którym leżało kilka trupów. W drodze powrotnej te niby trupy wstały i mnie zaatakowały…
Dźwięk i grafika
Grafika jest cudowna. Wszystko jest świetnie zrobione. Zaczynając od poziomów, poprzez efekty, a na postaciach kończąc. Wystarczy spojrzeć na wodę lub ogień, które są perfekcyjnie odwzorowane. Dochodzi do tego jeszcze fizyka oraz ekosystem. Dźwięk jest oczywiście świetny. Muzyka jest dobrze dobrana, potęguje jeszcze bardziej klimat. W pamięć zapadł mi zwrot: „Would you kindly?”, a także słowa wypowiadane przez niektórych splicerów: „I’m sorry father! I’ll do what you say… I’ll do what you say!”
Podsumowanie
Grę polecam każdemu, dosłownie każdemu. Nie powiem na nią złego słowa i będę jej bronił do ostatniej kropli krwi. Nikt raczej nie przeżyje tego tak jak ja, ale i tak zachęcam do gry. Jedynym minusem jest, jak dla mnie, długość gry. Chciałbym, żeby ta przygoda nigdy się nie kończyła!
…”Play, Would you kindly?”…
UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.