Internet staje się istotnym narzędziem wykorzystywanym przez polityków do prowadzenia kampanii wyborczej. Co więcej, ci, którzy z założenia rezygnują z tej formy docierania do wyborców, niedługo nie będą już mieli szans na uzyskanie mandatu czy objęcie ważnego obieralnego stanowiska.
Z drugiej strony zmieniają się również użytkownicy Internetu, którzy teraz nie chcą ograniczać swej aktywności w sieci do biernego odbioru przekazów, ale chcą je tworzyć, co jest cechą charakterystyczną tzw. pokolenia 2.0. Należą do niego użytkownicy serwisów społecznościowych, autorzy blogów czy uczestnicy forów. Ich aktywność może być odpowiednio spożytkowana , tak, aby głosując podejmowali przemyślane decyzje, a w czasie kadencji sprawowali kontrolę nad tymi, których wybrali. Taka myśl zdaje się przyświecać twórcom tzw. systemów inteligentnego głosowania (Smart Online Voting) czy systemów nadzoru nad politykami.
Pierwsze, czyli systemy inteligentnego głosowania, pozwalają wyborcy sprawdzić, którzy kandydaci
w bieżących wyborach głoszą bliskie mu poglądy. Wszystko zaczyna się od wypełnienia testu,
w którym trzeba odpowiedzieć na kilka lub kilkanaście pytań dotyczących polityki wewnętrznej
i zagranicznej. To samo robią wcześniej politycy, którzy chcą się zarejestrować w systemie. Następnie tenże system dokonuje „dopasowania” wyników testów polityków i wyborcy. Efekt może być zaskakujący: czasem okazuje się, że poglądy wyborcy w blisko 100% zgadzają się z przekonaniami polityka należącego do partii, na którą dany wyborca nigdy nie głosował i nawet nie rozważał takiego wyboru. Być może jego decyzje wyborcze zależały więc od skutecznego marketingu politycznego, a nie były wynikiem analizy programu popieranej przez niego partii. Bo czyż współczesna polityka pozostawia dużo miejsca na merytoryczne dyskusje? Przykładem systemu inteligentnego głosowania może być myPolitIQ, wymyślony przez dwóch studentów Stanford Univeristy, Litwina i Polaka, w Polsce występujący jako glosuje.com.pl. W czasie tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego system został wykorzystany już w trzech krajach naszego regionu: oprócz Polski, również na Litwie i Łotwie.
Systemy nadzoru nad politykami mają z kolei za zadanie sprawdzać, czy to, co kandydaci obiecywali w czasie kampanii wyborczej, jest przez nich rzeczywiście realizowane w trakcie trwania kadencji czy sprawowania urzędu. Przykładem takiego systemu może być amerykański Visible Vote. Jest to darmowa aplikacja, którą można zainstalować na iPhonie lub Blackberry. Pozwala ona m.in. sprawdzać, jak kongresmeni głosowali nad poszczególnymi kwestiami oraz porównywać, czy ich decyzje są zgodne z tym, co głosili w trakcie kampanii. Wyborca może również „głosować” nad tymi samymi sprawami, a raz na tydzień zarejestrowany w systemie kongresmen otrzymuje raport z informacją, w jakim stopniu jego zwolennicy zgadzają się z podejmowanymi przezeń decyzjami.
W ten oto sposób Internet może naprawdę służyć swoim użytkownikom, w tym miejscu przede wszystkim jako obywatelom i wyborcom.
Pozdrawiam,
Dr Sergiusz Trzeciak
www.trzeciak.pl
UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.
Teoria dobra. Nie widzę ani krzty kultury na forach poruszających tematy polityczne, a oceny polityków pełne są wulgaryzmów bez względu na to, z której strony polityk reprezentuje kawałek społeczeństwa. Natomiast pomysł z kontrolą polityków wydaje się bardzo ciekawy. Czy jednak nie istnieje zagrożenie, że zaczniemy wybierać populistów głosujących tylko w oparciu o sondaże?