Minęło przeszło dwadzieścia lat od czas, gdy otrzymałem swój pierwszy komputer. Wielu moich kolegów nie miało tyle szczęścia, co ja. Niewielu rodziców było stać na komputery domowe, choć faktycznie dziś widzę jak bardzo było to wtedy potrzebne.
Moi rodzice, choć nie mieli zbyt wiele wspólnego z samą informatyką, podążali za postępem, a przynajmniej wtedy. W końcu byli jeszcze młodzi i to do nich były kierowane te „wyjątkowe”, jak wówczas się wydawało produkty – komputery domowe. Oczywiście dostępne były już w Polsce komputery osobiste klasy PC, bo mówimy o roku 1986, kiedy jeszcze chodziłem do jednej z pierwszych klas szkoły podstawowej.
Wszyscy mówili, że mój pierwszy Timex to amerykańska wersja ZX Spectrum. Wiedziałem o tym, ale i tak był od swego pierwowzoru lepszy, choć produkowano go w portugalskich zakładach. Teraz wiem, że faktycznie miałem szczęście i niewielu kolegów może sobie powspominać wieczory przepełnione zabawą w gry komputerowe. Oczywiście rodzice też nadążali, a mama to do tej pory, choć teraz ma PC-ta pogrywa sobie czasem. Już zanim mieliśmy wspomniany komputer domowy, skończyła kurs obsługi mikrokomputera Unipolbrit 2086. Być może to właśnie było powodem podjętej przez rodziców decyzji, o wyborze zakupu komputera zbliżonego do tamtej konstrukcji.
W klasie miałem też wrogów z klanu Commodore i Atari, ale byli oni niegroźni. Jednak porównując możliwości graficzne i dźwiękowe ich urządzeń C64 lub 800XL były lepsze niż Spectrum czy Timex i mogły im zagrozić. Pamiętam, że zanim skończyłem podstawówkę, jeden z kolegów dostał komputer Amiga 500. Był to niesamowity skok w porównaniu z posiadaną przez niego poprzednią konstrukcją firmy Sinclair.
Już wtedy chciałem mieć Amigę, ale moje plany spełzły na Atari ST i powiem Wam, ze wcale nie byłem zawiedziony. Dzięki temu komputerowi poznałem wiele ciekawych programów graficznych. O muzyce nie wspomnę, bo wielu z nas pamięta moduły dźwiękowe i dema, które są do tej pory kultem fanów i fanatyków urządzeń z tamtych lat. Sam zrobiłem kilka bitowych melodyjek na „trakerze” AudioSculpture, który do tej pory uważam za najlepszy jaki powstał na ST. Korzystałem też „Delfina”. ale jakoś mi nie przypasował. Co by nie powiedzieć te pierwsze maszyny już 16-bitowe miały o wiele większy potencjał niż dostępne na naszym rynku komputery klasy PC.
Później niestety rynek „domowy” się załamał z uwagi na zalew niedrogich maszyn osobistych produkowanych w różnych krajach. Wielu producentów elektroniki oferowało własne konstrukcje dla komputerów PC rozszerzając ich możliwości graficzne i dźwiękowe. Producenci oprogramowania odeszli na rynek profesjonalny widząc agonię domowych komputerów, które nadal próbowały jeszcze walczyć.
Niestety odeszły w zapomnienie… lata te były piękne i z pewnością każdy je miło wspomina, choć wcale wtedy nie było łatwo. Mikrokomputery domowe z magnetofonem zamiast dysku i telewizorem zamiast monitora odegrały ogromną rolę w popularyzacji tej branży i w dopasowaniu produktów profesjonalnych do rynku klientów indywidualnych. Moim skromnym zdaniem to one zmobilizowały dużych producentów (IBM) do ogarnięcia rynku. Gdyby nie ten bum to pewnie dziś moglibyśmy być na etapie poznawania komputerów serii 486, bo dopiero byłoby nas na nie stać, a oprogramowanie byłoby ubogie jak wtedy, gdy na rynek wchodziły małe firmy z komputerami domowymi żeby nas bawić.
Jeżeli interesuje Cie historia komputera domowego z pewnością zajrzysz do mojego serwisu www.tech.enautic.pl. Zajrzyj też do źródła artykułu w enautic.pl/tech.html .
UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.