Chorzy mogą tylko pozazdrościć tym, którzy nie potrzebują ani lekarzy, ani recept, ani leków. Ci bowiem nie muszą brać udziału w przepychankach pomiędzy pracownikami służby zdrowia a NFZ. Konflikty na gruncie lekarze – Narodowy Fundusz Zdrowia nie spędzałyby snu z powiek pacjentom, gdyby nie to, że bardzo często stają się oni w tych konfliktach najbardziej poszkodowani.
Nie inaczej jest i tym razem. Obecny konflikt lekarzy i NFZ może pacjentów kosztować bardzo wiele i to dosłownie. Chodzi tu o konflikt dotyczący wypisywania recept na leki refundowane. Nie dość, że z dniem 1 lipca weszła nowa lista i nowe ceny leków refundowanych, to jeszcze może być problem z uzyskaniem na nie refundacji zarówno tej całościowej, jak i częściowej. Lekarze bowiem postanowili się zbuntować i wypisywać tylko recepty bez refundacji. Jest to odpowiedź na kary, jakie NFZ chce nakładać na lekarzy za błędne wypisywanie recept. Takie zalecenie wydała lekarzom Naczelna Rada Lekarska i większość lekarzy postanowiła się do tego zalecenia zastosować.
Nie jest to pierwsza w tym roku sytuacja, kiedy lekarze odmawiają pacjentom recept z zapisem o refundacji na leki. Miała ona miejsce już w styczniu. Na receptach leków refundowanych widniała pieczątka „Refundacja leku do decyzji NFZ”. W ten sposób lekarze chronili swoją skórę i swoje portfele przed sytuacją, w której to oni mieliby zostać pociągnięci do odpowiedzialności z błędnie wypisaną receptę.
Historia lubi się powtarzać. Mimo iż przepisy zostały nieco zmienione i w zawieranych z NFZ umowach nie ma już zapisu o tym, że lekarz, który popełni błąd będzie musiał zwrócić koszt nienależnej refundacji, jedno pozostało bez zmian – lekarze nadal będą karani za błędy w receptach. Jak się okazuje zmieniły się tylko stawki kar. Obecnie stawka jest jedna. Za błędnie wypisaną receptę lekarz musi zapłacić 200 zł. Zgodnie z umowami podpisywanymi w styczniu kary za błędy w receptach mogły kosztować lekarzy nawet 6 tys. zł.
Kontrowersyjna pieczątka więc powróciła. Jest to i tak najlepsze z możliwych rozwiązań. Większość pacjentów korzystających z usług służby zdrowia po 1 lipca wyjdzie z gabinetu lekarskiego albo z receptą bez jakiegokolwiek zapisu o refundacji leku przez NFZ, albo z receptą na lek nierefundowany, albo z taką, która jest pozbawiona kodów NFZ.
Lekarze od problemu refundacji umywają ręce, a tymczasem pacjenci muszą za leki płacić 100% ich wartości. Czy mogą coś z tym zrobić? NFZ radzi pacjentom kilka wyjść z tej sytuacji. Mogą oni albo do skutku poszukiwać lekarzy, którzy im w końcu receptę wystawią, albo złożyć skargę u dyrektora danej placówki medycznej, a jeśli to nie poskutkuje – bezpośrednio u Rzecznika Praw Pacjenta.
Rzecznik Praw Pacjenta przekonuje, że takie starania mają sens, ponieważ zgodnie z kontraktem zawartym przez placówki medyczne z NFZ lekarze mają obowiązek wystawiać recepty na leki refundowane. Jeśli tego nie robią na placówkę może zostać nałożona kara do 2% jego wartości.
NFZ uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia, lekarze protestują, by w końcu z ich umów usunięte zostały krzywdzące zapisy, a co z pacjentami? Albo będą płacić 100% za swoje leki potulnie czekając aż rozgrywki lekarze kontra NFZ w końcu się zakończą, albo przyjdzie im umrzeć w oczekiwaniu na receptę z refundacją. Człowiek chory nie ma bowiem ani czasu, ani zdrowia, ani cierpliwości do tego, aby chodzić od lekarza do lekarza, od dyrektora do dyrektora, albo od urzędu do urzędu w celu dochodzenia swoich praw. Czy ktoś bierze to pod uwagę? Jak zwykle w tym całym konflikcie pacjenci okazują się być najmniej ważni.
UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.