Światowy kryzys finansowy został wywołany daleko od Polski, bo w Stanach Zjednoczonych. I choć u nas przez długie miesiące funkcjonował zupełnie wirtualnie w telewizorach, jego skutki odczuło wiele młodych małżeństw. Głównym źródłem całego nieszczęścia stały się kredyty we frankach szwajcarskich. Koniunktura na rynku finansowym była tak dobra, że kredyty rozdawane były na 100 i więcej procent wartości nieruchomości, a raty kredytów sięgały granic wypłacalności klientów. Z perspektywy czasu wydawane decyzje o przyznaniu kredytu są skrajnie nierozsądne, ponieważ (teraz to wiemy) niewielkie wahania kursu waluty powodują zmiany w zadłużeniu o tysiące złotych. Czarny scenariusz się ziścił i frank poszybował o 40% w górę, a w ślad za nim raty kredytów.
Co miesiąc muszę płacić większą ratę niż moja pensja
– mówi pani Krystyna z Bytomia.
a mąż stracił pracę na początku roku, bo firma musiała ciąć koszty. Co za życie nas czeka?
pyta retorycznie.
W takiej i podobnych sytuacjach jest spory odsetek społeczeństwa, który nagle znalazł się na życiowym zakręcie – zadłużenie wobec banku urosło o kilkadziesiąt procent (wraz z kwotą bazową wzrastają kwotowo odsetki), rynek pracy stał się bardzo niepewny, a dom lub mieszkanie, w którym mieszkają obciążony jest feralną hipoteką. W efekcie domina, wartość nieruchomości spada, spadają obroty, a deweloperzy liczą swoje straty.
Są branże, które nie tracą na kryzysie i nie są to wbrew pozorom banki, które próbują się utrzymać na rynku finansowym. Wraz z pogarszającym się stanem naszych portfeli, prężnie rozwija się windykacja. Banki szybko reagują na opóźnienia w spłatach kredytów i opłat. Zaległości przekazywane są wyspecjalizowanym jednostkom windykacyjnym, a informacja o długu trafia do Krajowego Rejestru Dłużników. Konsekwencje tych działań są ostatnim gwoździem do trumny ludzi mających problemy finansowe.
Czynności komornicze są obarczone opłatami doliczanymi do zadłużenia, a wpis do Rejestru powoduje wiele ograniczeń w funkcjonowaniu na rynku finansowym. Bo o ile uda nam się spłacić długi, to o wpisie banki szybko zapominają i problem pojawia się w momencie próby uzyskania rat lub debetu, czy zawarcia umowy abonamentowej w jednej z sieci telekomunikacyjnych. Skutki tego kryzysu odczuwalne będą jeszcze przez kilka następnych lat, a powrót do dawnej koniunktury może trwać nawet dekadę.
O autorze
Marek Krotecki, publicysta internetowy, freelancer specjalizujący się w edycji i korekcie artykułów. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego, współpracujący z wydawnictwami w zakresie korekty tekstów.UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.
Niestety, w każdym momencie (nawet kiedy jest hossa) należy przy braniu kredytu uwzględniać także te najgorsze scenariusze, bo lepiej nie zdecydować się na kredyt i np. pomieszkać jeszcze kilka lat w gorszych warunkach, niż wziąć kredyt, wybudować się, a potem musieć oddać dom (często nawet wtedy nie spłacając całości zadłużenia) i wrócić na stare śmiecie.
Podsumować można to prostym zdaniem: Życie jest brutalne a ludzie okrutni.