Jaka jest pokryta gęstym drukiem strona książki? Kartka z książki, którą obracamy, przewracamy, zaginamy, a na powierzchni której nie widzimy czarnych refleksów na bieli papieru, lecz blask słów ukazujących nam niedostępne w inny sposób światy, uczucia, pragnienia, emocje.
Jest szorstka, mniej lub bardziej w zależności od jakości papieru, ale zawsze chropowata i jednocześnie zdaje się być delikatna niczym wypolerowana powierzchnia marmurowego posągu. Posiada specyficzny zapach, który jak tylko rozłożymy ją w naszych dłoniach łaskocze nas po nosie nagrywając się i jednocześnie zachęcając; zapach, który wraz z wiekiem szlachetnieje dojrzewając w kurzu na półkach, niczym najlepsze francuskie wino.
Kiedy czytamy książkę – wygodnie zatopieni w fotelu, rozłożeni na łóżku z drętwiejącą ręką podtrzymującą pogrążoną w lekturze głowę, tłocząc się w tramwaju/autobusie miejskiej bądź krajowej komunikacji, mocno zaciskając palce aby w podskakującym na dziurawej drodze autobusie książka nie wypadła nam z rąk, w poczekalni na twardym niewygodnym krześle, na nudnym wykładzie chowając książkę na kolanach przed wrogim spojrzeniem profesora – w każdym miejscu i każdej sytuacji, oprócz samego odczytywania słów skupionych w zdania, przyjemność lektury potęguje również sama książka – jej ciało, które trzymamy w dłoniach obleczone w twardej lub miękkiej okładce z zagiętymi rogami i poluzowanymi kartkami od wielokrotnych lektur.
Nie trzeba być bibliofilem by wiedzieć, aby móc doświadczyć tego, że przyjemność jaką niesie czytanie literatury nie ogranicza się tylko do samego przesuwania wzrokiem po literach, że na tą przyjemność składa się również: szorstkość papieru, zapach nowości prosto z drukarni lub – paradoksalnie – kichanie od kurzu, drętwiejąca ręka, bolący kark.
Jednak taka przyjemność może odejść w zapomnienie, a z nią sama literatura. Otóż zdaje się, że nowoczesna książka, książka przyszłości, to nie te klasyczne, zalegające na półkach domów, bibliotek, księgarń grube tomy, ale… nasze telefony komórkowe. Już nie szorstki papier, ale gładki wyświetlacz telefonu bądź od niechcenia specjalnego „reader’a”. Nie gruby, ciężki i nieporęczny tom, ale lekki, zgrabny, błyszczący plastik. Idźmy dalej w tym rozleniwieniu czytelnika, po co męczyć oczy – wkładamy do uszu słuchawki i niech ktoś inny za nas i dla nas czyta. To już nawet nie klasyczne e-booki zalegające na „twardzielach” naszych notebooków, to kolejny krok.
Zatem koniec klasycznej książki? A jeśli tak, to czy też koniec czytelnictwa? Czy czeka nas przyszłość, w której będziemy czytać – nie czytając książki – nie będące książkami? Możemy żywić nadzieję, że czytelnicy czytelnikami nie przestaną być i książki będą dalej drukowane. może nastanie taki dzień, w którym świat pomieści się w telefonie? Niewykluczone. Pozostaje wiara w to, że nie nastanie taki, w którym zmieści się tam i człowiek, ze swoim uwielbieniem do posiadania niektórych rzeczy „czarno na białym”.
O autorze
Ur. 1982 absolwent filozofii na poznańskim uniwerku. Aktualnie pisze doktorat na swojej macierzystej uczelni. Miłośnik literatury, co wpędziło go do pracy w księgarstwie – redaguje stronę księgarni internetowej, gdzie stara się wypełnić swoja życiową misję jaką jest nakłonienie potencjalnych czytelników – choćby i „siłą” – do czytania jego ulubionej literatury, a jako że ma wygórowaną opinię na temat swoich gustów –zamiast o ulubionej lubi mówić o wartościowej – wartej przeczytania – literaturze.UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.