Dysputy na temat jakości produkowanych masowo stron nie mają końca. W Sieci możemy znaleźć zarówno profesjonalne portale z dziesiątkami tysięcy wejść na miesiąc, a także zbitki kilkunastu podstron z bezsensownie wymieszanymi słowami. Tworzenie ego ostatniego jest banalnie proste, wystarczy prosty generator, który rozbija gotowy tekst (np. Trylogię) na zdania bądź wyrazy i tworzy z drobnych elementów losowo generowane zdania. Automat robi to sam, a „pozycjoner” ma radochę, bo liczy na punkty SWL.
Niewątpliwie tworzony jest w tym przypadku zupełnie unikalny content, bo losowo generowana kolejność przypadkowych słów daje nam całkiem spore możliwości, jeśli weźmiemy fragment książki do pociecia. Odpada też problem praw autorskich, ale… Skoro algorytm Google rozpoznaje duplicate content to musi to robić na podstawie analizy zestawienia ze sobą dwóch tekstów. A może dwóch zdań. Jeśli będziemy analizować wyrażenie składające się z 3-4 wyrazów, mamy dużo większą szansę (liczoną często w dziesiątkach tysięcy wyników;) ) natrafienia na takie samo wyrażenie na innej stronie.
Jak zatem zachowa się robot, który przeczyta zawartość strony i zobaczy, że nawet zwroty dwu, trzy wyrazowe nie występują nigdzie w Sieci? Jak to możliwe?
Fakt, że losowo generowane treści są szybko indeksowane nie oznacza, że Google jest na tyle tępy. Może oznaczać takie strony jako bełkot i nie brać pod uwagę znajdujących się tam linków. Z drugiej strony, jaki miałby wtedy sens trzymania tych śmieci w indeksie?
Co więcej, gdyby pozycjonowanie black hat seo (do którego zaliczamy spamowanie) nie było skuteczne, nie mielibyśmy tylu kopii wikipedii w Internecie. Śmieci będą istniały jeszcze długo, ponieważ wyrwanie chwastów jednym ruchem wywróciłoby obecny ranking do góry kołami. Wiele stron, które znajdują się na czołowych pozycjach, wspieranych jest śmieciami, ale ich wartość jest akurat wysoka. Wraz z wykoszeniem śmieci, poleciałyby wartościowe serwisy.
Warto jednak zadbać o swoje zaplecze i stworzyć coś, co nie tylko jest skuteczne i dochodowe, ale także przydatne dla zbłąkanego Internauty.
O autorze
Marek Krotecki, publicysta internetowy, freelancer specjalizujący się w edycji i korekcie artykułów. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego, współpracujący z wydawnictwami w zakresie korekty tekstów.UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.
Bardzo rzeczowy artykuł. Dzięki.