Vivace to chyba jedyne polskie kolumny w sektorze nisko/średniobudżetowym, które można spotkać w przynajmniej kilkunastu sklepach w Polsce. Zapraszamy do przeczytania bass woofer test’u:
Otóż chiński MDF jest jakoby słabszy od polskiego. Obudowa głośnikowa nie jest jednak poddawana tak dużym obciążeniom, aby miało mieć to wielkie znaczenie; w przypadku upadku obudowy z trzeciego piętra (przez dłuższą część życia mieszkałem na trzecim piętrze, to coś o tym wiem), polska obudowa może się nie rozpadnie, ale cóż z tego… Zresztą koszty samego materiału w cenie obudowy mają najmniejsze znaczenie, w Polsce znacznie droższa jest po prostu robocizna, a dla użytkownika najważniejsza jest staranność wykonania – i za tę ostatecznie warto płacić.
Prawie wszystko to mają zaraz poprawić, a wtedy będzie naprawdę bardzo ładnie. Za wyjątkiem znaczka, do którego właściciel jest bardzo przywiązany, zwłaszcza że ma jeszcze duży ich zapas… Producenta wypada pochwalić za coś, co było dotąd zwykle zaniedbywane – generalnie przez polskie firmy. Wreszcie opakowanie jest schludne i wytrzymałe, kolumny są w kartonie zabezpieczone nie kruszącym się styropianem, ale twardą pianką.
Czytelny i lekko wyeksponowany pierwszy plan też jest dziedzictwem poprzednich Vivace, ale już efektowne oderwanie się dźwięku od kolumn i rozszerzenie sceny jest atutem najnowszej wersji. Dźwięk nie dochodzi z zaniżonej wysokości, jak z Cantonów Chrono 507 i skądinąd bardzo dobrych w swojej klasie cenowej kolumn za 2000 zł z testu kwietniowego (2008 r.), ale pojawia się na optymalnej wysokości, co owocuje swobodą i naturalnością najwłaściwszą odtworzeniu małych składów.
UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.
Do wszelkich nieznanych mi wynalazków podchodzę z ostrożnością. Może warto ich posłuchać na żywo? Ciekawe…